Niemiecki dyskobol Robert Harting nie wierzy, by po tak poważnej kontuzji, jak zerwanie więzadła w kolanie, był w stanie obronić tytuł mistrza świata.
Harting przechodzi żmudną rehabilitację po operacji. Jeden z najlepszych dyskoboli w historii nie spodziewa się, by udało mu się w przyszłym roku w Pekinie zdobyć czwarty z rzędu złoty medal.
- Szansa na to, by w sierpniu stanąć na najwyższym stopniu podium jest znikoma, ale nie poddaję się - powiedział wprost mistrz olimpijski, świata i Europy.
Do kontuzji doszło w połowie września. Zabieg został przeprowadzony jednak znacznie później, bo dopiero pod koniec października. Obecnie znajduje się w Donaustauf, gdzie przechodzi rehabilitację. Powoli wchodzi w trening siłowy, ale sam też nie chce niczego przyspieszać.
- Znajduję się teraz w bardzo trudnym okresie, bo czuję się z tygodnia na tydzień coraz lepiej, ale na treningach muszę bardzo uważać. Obecnie więzadło jest bardzo słabe. Jeden nieprzemyślany ruch może je znowu zerwać. Dlatego muszę się hamować - przyznał Harting.
Do pełnych treningów będzie mógł wrócić pod koniec stycznia. - Wszystko musi przebiegać zgodnie z planem i niczego nie możemy przyspieszać. Nie ma sensu teraz prognozować, jak się to będzie rozwijać. Nie wiadomo, jak kolano zareaguje na wymagające zajęcia - ocenił w rozmowie z portalem leichtathletik.de.
Jednym z głównych rywali Hartinga w ostatnich latach był Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław).